Lekarstwa doświadczone – wprowadzenie

L inicjałekarstwa doświadczone – część pierwsza zasługuje na uważną lekturę szczególnie ze względu na kompletną koncepcję higienicznego trybu życia w pełni dostosowaną do realiów polskich. Traktacik wydaje się także odpowiedzią na powszechne w naszych czasach oczekiwanie, aby medycyna nie opierała się wyłącznie na lekach i skalpelu chirurgicznym, lecz także na profilaktyce.

Marcin Siennik – wydawca i redaktor

O Marcinie Sienniku niewiele wiadomo. Z całą pewnością był mieszczaninem. W 1565 roku mieszkał na przedmieściu krakowskim – Garbary. Ok. 1568 roku pracował w kopalniach olkuskich. Zarabiał jako pełnomocnik różnych osób przed urzędami oraz jako tłumacz dzieł z łaciny i niemieckiego (używał też nazwisk Heiwrecher, Pelczman). Zmarł być może około 1588 roku. Lekarstwa doświadczone nie są autorstwa Marcina Siennika; jest on natomiast ich wydawcą i redaktorem. Więcej o Marcinie Sienniku i jego twórczości patrz Nowy Korbut. piśmiennictwo staropolskie hasła osobowe N-Ż, Warszawa 1965, s. 232-233.

Treść części pierwszej lekarstw doświadczonych

Głównym warunkiem zachowania zdrowia jest zdaniem autora umiar i równowaga sił, rządzących ciałem ludzkim. Ta równowaga sił panowała w raju, ale człowiek odszedł od Boga i ciało jego znalazło sie w chronicznej nierównowadze. Cała metoda lecznicza powinna więc zmierzać do przywrócenia równowagi, a przede wszystkim – równowagi umysłowej i duchowej. Rady swe autor traktuje jako wskazówki ogólne, natomiast każdy powinien je dostosować do swojej konstytucji umysłowej i fizycznej. Porady swe kieruje przede wszystkim do elity, która najbardziej potrzebuje życiowej porady.
Nie chcąc zabierać czytelnikowi przyjemności samodzielnej interpretacji, chcę tylko zwrócić uwagę na liczne merytoryczne sprzeczności. W rozdziale ósmym na przykład Siennik pisze m. in. o cebuli i czosnku jako o korzeniach szkodliwych, zdatnych do spożycia dopiero po ugotowaniu, podczas gdy już w rozdziale dziewiątym czosnek i cebula okazują się być środkami na pozbycie się z ciała „złych wilgotności”. Także w rozdziale ósmym przeczytamy, że tylko bób spośród jarzyn nie czyni złego soku, podczas gdy w rozdziale następnym dowiemy się o całej plejadzie jarzyn leczących ze złego soku. Wiele zależy od kontekstu. Pisząc bowiem o czosnku i cebuli w rozdziale ósmym Siennik nie pisze o każdym czosnku i cebuli, ale opisuje „korzenie niedobre, co gorzkie”, a więc po prostu zgorzkniałe. Wiele na pozór kontrowersyjnych tez autora daje się łatwo wytłumaczyć ówczesnymi warunkami higienicznymi. Zachwalanie wina, piwa i miodu daje się łatwo wytłumaczyć brakiem dobrej wody (nie wiedziano jak pozbawić ją szkodliwych drobnoustrojów), a pamiętajmy, że ówczesne piwo było znacznie słabsze, niż gazowany napój obecnie sprzedawany pod tą nazwą. Z kolei owoce ogórkowe są tak wodniste, że w upale łatwo ulegają szybkiemu zepsuciu (czego śmiertelnie doświadczył kniaź Jeremi Wiśniowiecki w 1651 roku, spożywając surowe prawdopodobnie niezbyt świeże ogórki z przaśnym miodem). To tłumaczy, dlaczego ogórki do dzisiaj najchętniej konserwujemy w solance i spożywamy kwaszone lub małosolne z czosnkiem, chrzanem i koprem włoskim.

Inne wątpliwości może wzbudzać terminologia. W rozdziale ósmym zioła i kapusty pojawiają się w zestawie, zatem domniemywać można, iż chodzi o zielone części roślin, nie zaś o wszystkie rośliny.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na frapującą uwagę autora o szkodliwości „cielesnego złączenia”, które „człowieka barzo mdli”. Żyjąc w epoce rozbuchanej seksualności możemy traktować takie stwierdzenia jako kompletną bzdurę. Jeśli jednak przypomnimy sobie zasady taoistycznej seksuologii, teza autora nabierze nieco innego wymiaru i ujawni sie nam w nieco innym kontekście…

Generalnie rzecz biorąc konieczna jest uważna lektura tekstu Siennika i nie wyciąganie zbyt pochopnych wniosków. Jak wyjaśnia sam autor: „A niechaj ci to złego wątpienia nie czyni, iż na jednym miejscu miarę przykazuję, a na drugim niejako popuszczam wolniej. Toć ma być rozumiano podług przyrodzenia a nałogu, aby każdy obaczywszy niedostatek swój mógłby sobie tu radę naleźć.”

Zasady publikacji

W toku lektury czytelnik może się łatwo pogubić w wywodach autora, toteż podzieliłem tekst na własne akapity i nadałem im śródtytuły. Pisownia została uwspółcześniona, z zachowaniem jednak pierwotnego brzmienia wyrazów i archaicznej odmiany. Niektóre wyrazy archaiczne i formy dzisiaj niestosowane zamieściłem w słowniczku. Miłej lektury!

Jakub Brodacki

POST SCRIPTUM: w razie trudności w identyfikacji ziół polecam lekturę konkordancji nazw ziół.

Otagowano , , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Możliwość komentowania została wyłączona.